Rozdział 7 ♥
[Ola , w tym samym czasie ]
Wykrzyczałam im prawde , że nie moge tak żyć. . Wybiegłam na góre , zdziwiło mnie to , że nikt za mną nie przyszedł , widocznie nikt nie zrozumiał moich słów . Z jednej strony cieszyłam się że nikt nie będzie mi przeszkadzał , a z drugiej byłam troche zawiedziona ,że sie mną nie przejeli.
No dobra , czas sie wziąść do roboty - pomyślałam . Weszłam do mojego pokoju ,, z kosmetyczki wyciągnełam żyletkę i poszłam do łazienki . Już nie płakałam , byłam tego pewna . Ostatni raz spojrzałam w lustro na swoją nędznom zaryczaną twarz , rozczochrane włosy i słit piżamke w misie , mój masakryczny wygląd nie dodał mi otuchy . Chwyciłam żyletkę , postanowiłam zrobić cięcia na lewej ręce , wbiłam delikatnie żyletkę w nadgarstek , nie bolało mnie to ani troche , wręcz przeciwnie sprawiało mi przyjemność .Zrobiłam więcej cięć , poczułam się gorzej ale nie przestawałam się bawić spływającą po już sinej ręce krwią. teraz przyszło mi do głowy , że to co robię jest złe , jest zachowaniem tchórza , że powinnam być dzielna i żyć dalej ,ale moja podświadomość mówiła inaczej , mówiła .. - Ola ogarnij się , chcesz śmierci , tylko tego chcesz. Kolejny raz przejechałam żyletka po zyłach , usłyszałam głos , czyjeś kroki , trzaskanie drzwiami . O nie , tylko nie to , nie mogą mnie znaleść nie . Zrobiło mi się ciemno przed oczami , poczułam nagły , straszny ból , upuściłam żyletkę i zamknęłam oczy , nie chciałam ich zamykać ,a le one same jak gdyby ze zmęczenia się zamkneły. Lekko poczułam jak ktos mnie podnosi , ale to już było bez znaczenia . Po chwili usłyszałam stłumiony cichy głos , głos... Louisa , poczułam jak jego łzy skraplają się na mój policzek . Ostatkiem sił otworzyłam oczy , ujrzałam jego twarz , strasznie smutną , załamaną i mokrą ,a z jego oczu można było odczytać tylko jedną rzecz : przerażenie . Wyszeptałam tylko : Lou ... przepraszam , a moje usta się zamknęły a powieki an oczy opadły , wiedziałam , że już bezpowrotnie . Martwiło mnie jedno , że skrzywdziłam Lou , że prze ze mnie płakał ,a to było niewybaczalne.
[Oczami Igi]
Czekaliśmy na karetkę, ściskałam krwawiący i siny nadgarstek Oli. Czas dużył się niemiłosiernie . Karetka przyjechała po 3 minutach , ale dla mnie te 3 minuty trwały wieczność . Błagałam boga , żeby przywrócił Olkę do żywych , ona jest taka młoda, piękna , pełna życia a i tak już dużo wycierpiała , on nie może zabrać jej do siebie , nie nie może. Wzieli Olkę do karetki i na sygnale odjechali. Łzy lały mi się strumieniami , nie mogłam ich opanować , nie chciałam nawet tego opanować . Potrzebowałam teraz Olki , jej miłości , jej po prostu jej . Potrzebowałam teraz kogoś przy sobie , Zayn był najbliżej mnie , wtuliłam się w niego , objął mnie , jemu to nie przeszkadzało , unisołam głowe do góry i zobaczyłam jak po jego policzku spływa łza, postanowiłam nic nie mówić tylko go przytulić . On był dla mnie wyjątkowy , zawsze przy mnie był , gdy go potrzebowałam , był prawdziwym przyjacielem ., teraz także przy mnie był.
Szybko ruszyliśmy do szpitala , w ich busie dalej byłam "przyklejona " do Zayna . On doskonale wiedział czego mi było trzeba , głaskał mnie po głowie i tulił do siebie . Gdy zaparkowaliśmy pod szpitalem pędem ruszyliśmy an recepcje. Pielęgniarka podała nam numer sali ,a dokładnie 136 i nie pozwoliła pod żadnym pozorem tam wchodzić i przeszkadzać . Ruszyliśmy korytarzem , gdy byliśmy pod salą zobaczyłam jak wywożom czyjeś zwłoki .
NIE ,, NIE to nie może być Ola , to na pewno nie Ola - mówiłam do siebie.
Podszedł do nas lekarz . - Czy państwo są rodziną pani Richards? [Ola ma na nazwisko Richards]-zapytał
- Nie , jesteśmy przyjaciółmi - odpowiedział za mnie Harry
- W takim razie,przykro mi ale nie mogę udzielić państwu żadnych informacji.-powiedział i zaczął się oddalać . Wkurwił mnie i to bardzo , jak mógł nam nic nie powiedzieć , pierdolić przepisy . Podeszłam do niego i zaczęłam - Jak to pan nam nie może nic powiedzieć ? Ola jest dla nas jak rodzina , jest dla nas ważna , tak samo jak my dla niej, ona ma tu tylko nas , my chcemy tylko wiedzieć czy żyje , słyszy pan ?!-krzyknęłam na jednym tchu z irytacją w głosie .Lekarz się zmieszał. - Dobrze , udziele państwu informacjii. Bardzo mi przykro , stan pani Richards jest zły , bardzo zły , ale na szczęście pani Ola żyje . Jest w śpiączce i nie wiadomo kiedy się obudzi.
- Dz..-.dziękujemy - odpowiedziałam przez łzy , nie wiem czy te łzy były ze szczęścia czy też nie .Ale wiedziałam jedno Ola żyje i to jest dobry znak . Wszyscy trochę się rozchmurzyliśmy . Teraz tylko czekaliśmy aż pozwolą nam do niej wejść
****.
Przysnełam na chwile , rozglądnełam się po korytarzu , reszta moich towarzyszy też spała. Nagle usłyszłam pisk maszyn i słowa lekarz - TRACIMY JĄ . Wszyscy się obudzili , widziałam tylko jak całe stado lekarzy pielęgniarek wbiegają do sali 136 . Opadłam na podłogę ,zaczęłam ryczeć jak małe dziecko . Zayn klęknoł koło mnie , przytulił mnie, wziął na ręce i usiadł ze mną na krześle .zaczął głaskać mnie po plecach i włosach i szepnoł do ucha - Ciii , spokojnie . Ola jest silna , uratują ją , zobaczysz .- i pocałował w czoło.
________________________________________________________________________________
Hej , dowiedziałam się że jednak ktoś czyta tego bloga . Dziękuje Ci ikarolina-styles za to że to czytasz i że napisałaś ten komentarz . Przepraszam za to , że przez długo nic nie dodawałam . Obiecuje że szybko dodam kolejny rozdział . Sory za błędy itp.
Pa :D :*
Hej..
OdpowiedzUsuńJestem @TommoShoe
Jeśli masz TT powiadamiaj mnie o kolejnych odcinkach..
kocham tego bloga nie moge doczekac sie kolejnej części..
wpadnij do mnie..http://anotherlovestoryy.blogspot.com/
Ja przeczytasz to skomentuj
Hej :D Dzięki za komentarz . Niestety nie posiadam tt, jeśli masz gg to moge Ci podać swoje i tam będe Ci pisać o nowych rozdziałach .:D Chętnie wpadne . :)
Usuń